O 6:00 pożegnałam się z przyjaciółmi na lotnisku, z wielkim żalem smutkiem oraz prawdziwą rozpaczą wsiadłam do samolotu, który o 6:20 oderwał się od powierzchni lotniczej w Porto by przelecieć w 45 minut do Lizbony. W samolocie ciężko łapałam oddech, nie czułam punktu odniesienia, wtedy zdałam sobie sprawę iż opuszczam swój dom...